środa, 2 kwietnia 2014
Theatrum mundi
1. Theatrum mundi
"Świat jest teatrem, aktorami ludzie" Nie ja, Szekspir. Niestety.
Proszę państwa, otóż zauważył to nasz drogi autor "Makbeta" i "Romea i Julii" już tak dawno temu, że wręcz wstyd nie zauważać tego teraz. Zwłaszcza, że teraz to już chyba nawet nie teatr, tylko jakaś ponura, nieśmieszna komedia kinowa. Dramat naszych czasów z kretyńskim podziałem na role.
Samo narzekanie nie jest dobre, więc było tylko słowem wstępu. Potrafimy grać i dobre i złe spektakle. Dobre, ot, jak choćby Dzień Modlitwy w Asyżu. Złe, jak tragedia majdańska. Od początku świata jeszcze się tak nie zdarzyło, żeby wszyscy grali tylko dobre, albo tylko złe charaktery. Zawsze były dwie strony. Tak, jak zawsze był czas, noc i dzień, miłości, rozczarowania, wojny, śmierć, życie i tak dalej. Ale my, ludzie XXI wieku, oświeceni i dumni, a jakże, wmówiliśmy sobie, że jesteśmy widownią, ba, w dodatku wymagającą i krytyczną. Co za bezczelna megalomania! Nie - jesteśmy aktorami. Pracujemy w teatrze. Nie ważne, czy mamy reżysera, czy nie. To zależy od indywidualnej wiary i przekonań. A co, jeśli reżyserem jest Bóg albo los? W obu przypadkach odpowiedź brzmi - to najbardziej skomplikowani twórcy z jakimi przyszło ci się zetknąć.
Do czego zasadniczo zmierza ten monolog - mniej więcej do tego, że należy bez zwłoki przestać udawać możnych siedzących na widowni, bez egzaltacji podnieść się z miejsca i zacząć grać! Ile czasu dziennie spędzamy na narzekaniu, że podatki, że Rosja Krym, że sąsiad bije żonę, że politycy kłamią, że jest kryzys, że nie ma pracy, że nie mamy przyjaciół? Dużo. Naprawdę dużo, wierzcie mi, znacie to z autopsji, po prostu nie chcecie tego przyznać. Powiedzmy sobie szczerze - ilu z nas w tych wszystkich sytuacjach zrobiła cokolwiek, żeby coś zmienić? Z ręką na sercu, czy znajdzie się pięć takich osób, czy się nie znajdzie? Wątpię, bo wszyscy chcemy być widownią i oglądać piękne spektakle. Szkoda tylko, że kiedy wpuścimy na scenę parszywych aktorów, nie chcemy ich zdjąć i sami zagrać lepiej. Uparte i dziwne z nas stworzenia.
Nie żyję w bajkolandii, wiem, że nie każdy może ot tak zmieniać świat i już. Nikt tego nie wymaga, co zresztą byłoby szaleństwem. Ale przeprowadzenie przez jezdnię starszej pani, oddanie krwi, czy jakakolwiek bezinteresowna pomoc zmienia i kawałek świata i nas samych. To jak lekcje dobra za darmo. Naprawdę warto.
Wiemy, co znaczy "theatrum mundi"? Teatr świata. Taki motyw literacki, mówiący, że właśnie świat jest teatrem, ściślej rzecz ujmując, sceną, na której występują ludzie. Kiedy powstał, nie było jeszcze scenicznej abstrakcji, więc znano tragedie i komedie. Dokładnie tak, jak w życiu, bo jakkolwiek by nie dzielić tego, co nas otacza - zawsze jedno będzie miało dobre zakończenie, drugie złe.
Oczywiście, że nie jestem autorytetem moralnym ani naukowym, a już tym bardziej nie jestem znawcą filozofii ani ludzkich umysłów. Po prostu mam komputer, czas i własną małą misję naprawiania świata blisko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przyznam, ze przeczytalam tego posta 3 razy, dopiero za trzecim zrozumialam jego glebszy sens! :o
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane! :)
Zgadzam się z moją przedmówczynią.To ostatnie zdanie :) Pozdrawiam Kim
OdpowiedzUsuńPięknie powiedziane i życzę ci powodzenia w naprawianiu świata.
OdpowiedzUsuń